Każdy z nas, zna
kogoś takiego kto wydziela zapach inny niż fiołki. Niestety dla mnie…przyszło
mi pracować kiedyś z osobą, która uwielbiała cebulę (nie śpiewała o niej
piosenek, ale czekałam cierpliwie). Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie
fakt, że tą cebulę nie tylko jadła, ale również się wieczorami nią nacierała. I
nie ma znaczenia, że po tym, wylewała na siebie Koko Szanel Mogłaby nawet Brutala. Ktoś kto swoją
gospodarkę żywnościową, dietę, bla blabla zbudował wokół cebuli prosto od polskiego
rolnika (jak fantastycznie życiodajna by ona nie była) nie nadaje się do
przebywania w pokoju z ilością osób większą niż 0.
Smród spowijał wszystko. Odechciewało się
jedzenia. A otwieranie okna nie miało znaczenia. Jedyny pożytek z tego taki, że
nie było u nas much ani komarów (pomimo bliskości rzeki). Przypadek? Nie sądze.
Możesz słuchać Bacha na dobranoc, pisać wiersze, wykrywać lek na raka. Ale gdy
śmierdzisz cebulą nie jesteś EvąLongorią a po prostu kimś kto śmierdzi cebulą.
Nikim więcej. Cebulośmierdziuchem.
O ja pierdolę...
OdpowiedzUsuń