czwartek, 28 sierpnia 2014

Ostatni dzień ostatnia noc….



Zbliża się weekend…czas na zchamienieciała i ducha. Od czwartku od około 14 czuje się już jego powiew. Zapach palonej kiełbasy nad jeziorem, ciepło promieni słońca spowijających zapyziałe lica, świadomość nieskalanej wolności w słowie i czynie tak nikłej w ponurych murach polskich urzędów… nic tylko pakować ruskie torby bazarowe i jechać….

środa, 27 sierpnia 2014

Telepaczenie...



Ewakuowano całe nasze piętro do małej salki konferencyjnej, ewakuacja zgodnie z planem czyli chaos i wpychanie się na chama. W kanciapie nazwanej salką konferencyjną, rzutnik i parę filmów do wyboru na przeczekanie 2 godzin. Do wyboru m.in.: Harry Potter i komnata biurwy, Pół żartem pół biurwą, Królewna biurwa…. wybierają Igrzyska biurwy.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Zamówmy coś do jedzenia...



To co każda biurwa musi chociaż raz przejść w swoim żywocie  to zamówienia publiczne (90% administracji to wydawanie keshu a tym najczęściej zajmuje się 10% ludzi).Trudno, im szybciej tym lepiej. Jak pierwszy raz, byleby mieć to już za sobą. Najgorsze wg mnie są zamówienia na papu. Trudno stwierdzić co będzie najlepsze dla damy z lisem a co dla chłopa z łopatą. 

Najważniejsze, żeby Nam smakowało. Najczęściej jest tak, że wybiera się coś pośrodku. A więc, żeby nie wyjść na dziada, ale i bez kawioru. Gdy już zdecydujemy co chcemy zjeść, wysyłamy pytanie do kilku restauracji/gastronomii  ile to a to mogłoby kosztować. Oni odpisują….albo ceny są z kosmosu albo takie jakby chcieli nam wepchnąć wiadro pleśni. Oczywiście wybiera się ofertę najtańszą licząc na to, ze może obejdzie się bez L4 całego wydziału…:D

sobota, 23 sierpnia 2014

Przewróciło się niech leży...

Marcin Żewłakow powiedziałby….inercja w polu. Bezczynność jest tym co wiele spraw pcha do przodu. Co więcej, nie ma większej satysfakcji, niż przypisanie sobie zaszczytu do sprawy, która sama się pozytywnie rozwiązała, a takich jest wiele. 

 Najlepiej więc….gdy zadanie rzucone jest w tłum, jest wtedy w miarę bezpiecznie. Nie należy jednak patrzeć w oczy, nie kiwać głową, zachowywać się tak jak uczeń, który nie chce sprowokować nauczyciela do wywołania do tablicy, nie zadawać żadnych pytań. Okazać obojętność jak krowie na miedzy. Nie wyciągać rękę po dokumenty. W ostateczności potakiwać głową, ale dodawać: „Masz rację Kamilu, Marto, Aniu, Beato, Ewo, krowo jedna wredna”. To jest abecadło urzędasa. 

Bez tego przepadnie się i nie wróci. Później z okopów obserwacja rozwoju wydarzeń. Oczywiście nie ma nic lepszego  niż używanie podmiotów zbiorczych. Zróbcie, przenalizujcie, napiszcie, opracujcie… to pozwala dowolnie kształtować podział pracy (patrz: manipulować nim). To wszystko wymaga sprytu i praskiego cwaniactwa, ale opłaca się.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Bo dzień urzędnika rozpoczyna się od nastawienia czajnika…



Tak jak w każdym urzędzie na poziomie, czy to w Hornikach Dolnych czy w Krowiej Górze dzień nie  rozpoczyna się od łapania roboty za łeb za szyję, bo to i też dla kręgosłupa niedobre a i samopoczucie na resztę dnia psuć może. Zanim fabryka ruszy pełną parą, zanim na dobre rozpoczną się telefony od cholernego pospólstwa i wietrzenie pokoju od „stresu", trzeba sobie strzelić jedną na pobudzenie. To jest ten moment, te pierwsze 15 minut gdy dyrektor/kierownik/naczelnik nie spojrzy na Ciebie jak na cholerną lejbę, który zostawia robotę w pełnym rozpędzie. 

Czajnik nalać do czerwonej kropki. Wystarczająco dużo by nie chodzić non stop do socjalnego, wystarczająco mało by nie została na drugi dzień i by  przejść się kilka razy do łazienki dla zabicia czasu i porozmyślać jak nędznie się zarabia. No właśnie. Czy ktoś kiedyś siedząc w ubikatorze przez 10 minut (w zależności od potrzeby)wpatrując się w swoje opuszczone majty, zastanawiał się ile w tym czasie zarobił?

Z moich obserwacji z ukrycia, najczęstrzym błędem popełnianym szczególnie przez młodych urzędników jest chodzenie do ubikatora na tzn. pustaka. Czyli z pustymi rękami. Tak się robi.
To nie wypada. Nieważne gdzie idziesz, musisz nieść ze sobą papiery. Nieważne jakie, może to być nawet przepis na bigos, albo nowy singiel Rudiego Schuberta. Styl chodzenia? Wartki. Koniecznie Wartki. Pewny. Tak jakby potrzeba była realna i aby sprawiać wrażenie, że dzięki kwitom, które się niesie ziemia zmieni nachylenie. I w ostatniej chwili szybkie zejście do strefy 0.

!!!



Gdy wchodzisz do kościoła, musisz klękać i wstawać i klękać jak Ci każą, gdy  wkraczasz między wrony musisz krakać jak one. Podobnie jest w urzędzie. Gdy wchodzisz najważniejsza jest postawa. Najlepiej spuszczona głowa, amiszowy strój i wyraz twarzy proszącego o jedzenie kota, bez rozwalającego się czaru i uroku na lewo i prawo. No chyba, że ktoś ma w sobie typa laloniuni w oczojebnym skafandrze, która już na wstępie próbuje (niestety dla niej bezskutecznie) obsikać swoje terytorium. Strategia dobra, ale dla krótkodystansowców.
Porządkując jednak fakty ze świata przyrody...Na początku trzeba złożyć jajo. Z jaja wykluwa się larwa a ta z czasem przeobraża się w poczwarkę. Pierwszy etap jest cholernie bardzo ważny. Każde jajo musi być przez kogoś złożone, nie bierze się więc znikąd, ale pochodzenia może domyślać się sam zainteresowany. Dla tych wokół, pochodzenie jaja może być zagadką. I tak mija dzień za dniem, trwa ewolucja poczwarki tyle, że zamiast pawicy gruszówki na świat wychodzi kolejna dobrze już wytresowana biurwa. Świat maluczkich ma jednak wiele wspólnego ze światem dużych, dorosłych i tych ludzkich. Z tym ,że  oprócz tego co znamy – podziału na samice i samców  występuje jeszcze podpłeć … podpłeć biurwa
Najciekawsze blogi