sobota, 8 listopada 2014

No to się k.... doigraliśmy...

No to się k.... doigraliśmy...

tyle miesięcy czekania, tyle nadziei i wiary, tyle plotek, półsłówek by wreszcie dowiedzieć się, że zamrożono podwyżki na przyszły rok... I don't want to leave on this planet anymore...

środa, 17 września 2014

Będzie bez tytułu...


Czasami trzeba znaleść się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie ... o tak o po prostu  ta czasoprzestrzeń.... z racji tego, że zbliża się wymiana  składu na samej górze,  oczywiście smród przeniesie się na sam dół. I tak siedzę sobie wczoraj w miejscu  do którego król chodzi piechotą, siędzę i zbieram myśli. Wchodzą 4 nogi na obcasach, właścicielki myją naczynia (jak się później okaże po jarzynowej). Jeden z głosów znajomy ...to zastępczyni głównej kadrującej (około 40 lat, ale wygląda na więcej). Zaczyna się pusta gadka o ostatnim kwicie. Od kwitu szybkie przejście do zmian, które nadchodzą. Na kogo przyszła pora, komu trzeba będzie pomóc odejść, komu dać więcej, żeby krzyczał mniej. Skarby newsy podczas robienia kupy. I ty nie wiesz czy wyjść kabiny... czy nie wyjść...pierdnąć czy nie pierdnąć...

sobota, 13 września 2014

Jesteśmy w mediolanie...



Na piątek zaplanowana była wizyta delegacji z partnerskiego miasta niemieckiego. Plotka głosi, że przyjedzie z bagażnikami pełnymi pieniędzy. Oczywiście czerwony dywan, czarno białe garsonki, flagi UE a więc otwieranie parasola w dupie. Na tę okazję przygotowałam śliczną prezentację o możliwościach inwestycyjnych. Jak to jest/ma być kolorowo i jak to warto się z nami przyjaźnić. Im bliżej spotkania tym dyrektor rzadziej bywa w pracy. 

Sekretarka już przestała odbierać ode mnie telefony. Szlag trafia Piętro 4. Mamy okres wakacyjny a on „jeździ po terenie”. Czwartek, godz. 9:00, Dyrektora nie ma. Na tą godzinę planowałam spotkanie ws. prezentacji. Co raz bardziej budzi się we mnie świadomość, że wlazłam w potężną i śmierdzącą kupę. Godzina 15:00. Wezwanie do Dyrektora. „Niestety ale…(orzesz kurwa tej frazy na dzień dobry się bałam)… w związku z jutrzejszym wyjazdem służbowym, nie będę mógł uczestniczyć w spotkaniu (no to mam z głowy), dlatego Pani będzie mnie zastępowała (podjechał tort, wystrzeliło konfetti). Wiem, że nie mogę mruknąć, tylko pochylić głowę i wrócić do pokoju. Nogi tu niedługo wyciagne.  Dyrektor pojechał na ślub do znajomego z Pomorza.

wtorek, 9 września 2014

Panie Janie pora wstać…




Cała godzina kserowania kwitów i kolejna godzina rozmowy z Panem Janem. Kim jest Pan Jan? Co raz częściej dochodzę do wniosku, że każdy urząd a nawet departament ma takiego swojego Janka. Jaki jest profil typowego Janka? Janek rozpoczął pracę w urzędzie za komuny, widział wiele, słyszał nie mniej. Janek uważa, że swoją cenną wiedzę z przełomu tysiącleci należy przekazywać młodemu pokoleniu. Więc Janek chodzi i naucza. O tym, że fabryki upadają, że Unia fe, że dziadostwo w urzędzie i on by zrobił lepiej. Szlaja się po korytarzach i łapie przypadkowych ludzi. 

Dla Janka czasoprzestrzeń nie istnieje. Nie ma zadań na już, nie ma już nic do stracenia. Janek oczywiście jest zawsze do dyspozycji, przyjmuje w swoim kantorku, rozłożony na fotelu jak Al Pacino w Człowieku z Blizną, wszędzie unosi się dym z malboro, a on popija kawę w szklance wsadzonej w (i to metalowe coś), jeżeli w tym momencie nie śpi. Ale taki Janek ma to do siebie, że ma więcej energii niż inni, dużo młodsi od niego, i dlatego trzeba cenić takie osoby. Taki jest nasz Janek. 

poniedziałek, 8 września 2014

Bo ktoś pracuje by spać mógł ktoś…



Każdy kto chociaż przez minutę pracował w urzędzie wie, ze najważniejsze jest szybkie rozpoznanie terenu i analiza, kto z kim dlaczego kiedy po co w jakim celu. Cała kasta urzędnicza podzielona jest tak jak społeczeństwo na tych którzy ciągnął wóz, tych którzy na nim siedzą i tych którzy zaciągają ręczny. Jak łatwo się domyślić najmniej liczna jest pierwsza grupa. W grupie 30 osób zazwyczaj 2 ogarniają temat. Druga grupa to trochę maruderzy, wielbłądy, któreprzychodzą co dziennie, żeby szybko wyjść, nie zależy im, mają swoje priorytety i nie są one związane z pracą, takie o szaraki urzędnicze, którzy nigdy nie wskoczą na stołek kierowniczy i nie dostaną więcej niż 2500 na rękę. Najgorsza i najniebezpieczniejsza jest jednak grupa nr 3…

…polityczność administracji jest jej największym problemem, którego nikt nie chce się pozbyć.  To logiczne…każdy chce otaczać się ludzi, których zna, z którymi pije wódke, których dzieci chodzą do tej samej szkoły a żony do vero mody na torebki. Dlatego w urzędach bez względu na szczebel: samorządowy, rządowy, itp. tworzą się klany, koterie, towarzystwa wzajemnej adoracji różnej maści. Dlatego trzeba być cholernie ostrożnym z kim się przystaje i co się mówi (a w przypadku kobiety jak się ubiera).

czwartek, 4 września 2014

Sraty taty dupa w kwiaty...



Każdy z nas, zna kogoś takiego kto wydziela zapach inny niż fiołki. Niestety dla mnie…przyszło mi pracować kiedyś z osobą, która uwielbiała cebulę (nie śpiewała o niej piosenek, ale czekałam cierpliwie). Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że tą cebulę nie tylko jadła, ale również się wieczorami nią nacierała. I nie ma znaczenia, że po tym, wylewała na siebie Koko Szanel Mogłaby nawet Brutala. Ktoś kto swoją gospodarkę żywnościową, dietę, bla blabla zbudował wokół cebuli prosto od polskiego rolnika (jak fantastycznie życiodajna by ona nie była) nie nadaje się do przebywania w pokoju z ilością osób większą niż 0.  

Smród spowijał wszystko. Odechciewało się jedzenia. A otwieranie okna nie miało znaczenia. Jedyny pożytek z tego taki, że nie było u nas much ani komarów (pomimo bliskości rzeki). Przypadek? Nie sądze. Możesz słuchać Bacha na dobranoc, pisać wiersze, wykrywać lek na raka. Ale gdy śmierdzisz cebulą nie jesteś EvąLongorią a po prostu kimś kto śmierdzi cebulą. Nikim więcej. Cebulośmierdziuchem.
Najciekawsze blogi